Chmura tagów
GEJE KOCHAJĄ RÓŻOWY, A LESBIJKI MAJĄ KRÓTKIE WŁOSY, CZYLI LGBTQ+ W POLSKIEJ POP-KULTURZE 1
GEJE KOCHAJĄ RÓŻOWY, A LESBIJKI MAJĄ KRÓTKIE WŁOSY, CZYLI LGBTQ+ W POLSKIEJ POP-KULTURZE

Żyjąc w XXI wieku, musimy pogodzić się z faktem, że na nasz światopogląd największy wpływ mieć będzie popkultura. Kiedyś głównym centrum popkulturowym były gazety, radia, telewizja, teraz to raczej ekrany naszych komputerów i telefonów. Niewątpliwie, filmy i seriale wciąż budują nasze poglądy i bardzo wpływają na naszą podświadomość. Jest to dosyć naturalne, bo kino od zawsze miało pokazywać zmieniającą się rzeczywistość, nowe rozwiązania, zjawiska, czy zmianę filozofii życia w społeczeństwie. Kiedy spojrzymy na polską kinematografię sprzed kilkunastu lat, nie znajdziemy tam niemalże żadnego wątku homoseksualnego. No dobra, jak się bardzo postaramy to może uda nam się wyłapać kilka obrzydliwych żartów, które obecnie nie zostałyby nigdzie wyemitowane. W Polsce artyści obudzili się relatywnie niedawno i wpadli na genialny pomysł, że nie wszyscy bohaterowie muszę koniecznie być heteronormatywni. Wydawać by się mogło, że koncepcja ta jest bardzo słuszna, idąca z duchem czasów, no ale… wyszło mniej więcej tak, jaki tytuł ma ten artykuł. 

CZY TO WSZYSTKO WINA BRIDGET JONES?

Bardzo nie lubię dzielenia świata na postępowy, nowoczesny zachód i konserwatywny wschód, ale akurat w tym przypadku podział ten jest bardzo obrazowy. Zagraniczni twórcy filmowi już dawno temu zaczęli dbać o wprowadzanie różnorodności wśród swoich postaci. Oczywiście, na samym początku próby te były nieco pokraczne, ale dosyć szybko zamieniły się w przemyślane i niestygmatyzujące motywy i postaci. Natomiast, gdy w polskich wytwórniach ktoś wpadł na pomysł wprowadzenia postaci nieheteronormatywnych, oczywiście nie miał na myśli bohaterów pierwszoplanowych… Geje (bo umówmy się w polskim kinie LGBTQ+ to tylko geje) są zazwyczaj zepchnięci na drugi, a nawet trzeci plan i najczęściej pełnią funkcję „książkowego” kolegi geja, który jest „krejzi”, za dużo gestykuluje, ubiera się w każdy kolor tęczy, z którym główna bohaterka omawia swoje problemy sercowe i prosi go o pomoc w zmianie garderoby i stylu. Warto wspomnieć, że w finale filmu jako jedyny nie znajduje sobie partnera, bo w uniwersum polskich filmów gej może być tylko jeden. Tak na wszelki wypadek, żeby nie przesadzić. Wydaje mi się, że pierwowzorem większości homoseksualnych postaci w polskim kinie (szczególnie tym lekkim, zabawnym) jest Tom grany przez Jamesa Callisa w „Dziennikach Bridget Jones”. Mamy tutaj do czynienia z ekscentrycznym, bardzo szczerym, trochę pojechanym facetem, który jest częścią „świty” głównej bohaterki. I rzeczywiście, jest on dosyć stereotypowym gejem, ale po pierwsze, przytoczony film powstał 21 lat temu, a po drugie Tom ma jakieś cechy oprócz swojej orientacji seksualnej.

JAK KINO PRZEKŁADA SIĘ NA KRZYWDZĄCE STEREOTYPY?

Niestety, w polskiej pop-kulturze, a szczególnie kinematografii, wzorzec ten wciąż funkcjonuje i ma się bardzo dobrze. Można by tutaj podać masę tytułów i imion postaci, które będą stanowić idealne poparcie tej teorii, ale wskaże tylko kilka, żeby nie zanudzać. Zdanie, które najbardziej zapadło mi w pamięć, padło w filmie „Jak poślubić milionera” (nie pytajcie, to był ciężki wieczór). A brzmiało ono tak: „Dla pieniędzy można zostać nawet bi”. Oczywiście, owy bohater (o przewrotnym imieniu Seba) otacza się wyłącznie kobietami, interesuje się modą i generalnie można dopisać tutaj wszystko, co wiąże się ze stereotypowym obrazem geja. Teraz mogłabym wymienić co drugą polską komedię romantyczną i bez problemu znaleźlibyśmy tam podobne przykłady. Takie obrazowanie osób nieheteronormatywnych nie ma nic wspólnego z promowaniem inkluzywności i zdecydowanie nie wpływa to pozytywnie na ich widoczność w społeczeństwie. Raczej utrwala stereotypy, a może nawet zwiększać hejt i negatywne emocje. Rozmawiałam z moimi kilkoma znajomymi należącymi do grupy LGBTQ+ i rzeczywiście, często przedstawiani są z imienia i od razu z ich orientacji. Tak, jakby miało to definiować ich osobowość. Przecież takie zachowania nie biorą się znikąd! Być może nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale pop-kultura niesamowicie wpływa na naszą podświadomość. 

LGBTQ+, CZYLI GEJE. NO DOBRZE… MOŻE TEŻ LESBIJKI

Pewnie zastanawiacie się, czemu piszę tutaj jedynie o gejach. No cóż… ciężko znaleźć jakikolwiek film, w którym pojawiają się, chociażby lesbijki. Nie wspominając nawet o innych tożsamościach seksualnych. Prawda, smutna, jest taka, że wokół lesbijek krąży zdecydowanie mniej stereotypów, więc trudniej jest przedstawić je w sposób oczywisty, nawet parodiowy. Jeżeli już stają się bohaterkami filmów, to są postaciami 40-planowymi, które nie wnoszą nic do akcji. Stało się tak, chociażby w „Kogel Mogel 3”, gdzie zasadniczo dwie kobiety poznają się, zakochują i całują pod tęczą. Koniec. Właściwie były skazane na siebie, bo nie w uniwersum filmu nie było innych lesbijek. Nie brzmi to dobrze, prawda? Wydaje mi się, że powyższe pytanie ma charakter retoryczny. Nic dziwnego, że wiele ludzi, szczególnie starszych, ma spaczony pogląd na osoby nieheteronormatywne. Brak nadawania cech innych niż to, z kim sypiamy, kogo kochamy, sprawia, że w prawdziwym życiu także o tym zapominamy. Poza tym, nie pamiętamy, że orientacja seksualna nie ma przypisanych żadnych konkretnych cech osobowości, czy zainteresowań! Nie myślimy przecież w taki sposób o osobach heteroseksualnych, więc nie powinniśmy robić tego w stosunku do osób LGBTQ+.

CZY JEST JAKAŚ NADZIEJA DLA WĄTKÓW LGBTQ+ W POLSKIM KINIE?

No dobrze, ale żeby nie było aż tak negatywnie, to na koniec pozytywny akcent. Można znaleźć w polskiej kinematografii pozycje, które ślepo nie powielają stereotypów i nie skupiają się jedynie na orientacji seksualnej bohaterów. Jeden z nowszych filmów, które chciałabym w tej kategorii polecić to „Hiacynt” w reżyserii Piotra Domalewskiego. Możemy zobaczyć tutaj trudną historię środowiska homoseksualnego w Polsce w latach 80, a także przyjrzeć się odkrywaniu własnej seksualności przez głównego bohatera. Trudno nie wspomnieć o produkcji z 2013 roku „Płynące wieżowce”, który w subtelny i nieceniący sposób porusza temat tożsamości, również seksualnej. Warto także skorzystać z LGBT Film Festival, który co roku odbywa się w wielu polskich miastach. Możemy tutaj liczyć na dobre, wyselekcjonowane propozycje filmowe z całego świata, również nasze rodzime. Niebawem na Netflixie ukazać ma się nowy serial opowiadający historię emerytowanego krawca (granego przez Andrzeja Seweryna), który jest także drag queen. Nie jest to może wątek bezpośrednio związany z LGBTQ+, ale niewątpliwie potrzebujemy filmów, które pomogą przełamywać stereotypy społeczne. Mam nadzieję, że w biegiem lat powstaną w Polsce produkcje, które oderwą się od szkodliwych stereotypów, a inspiracje czerpać będą z takich tytułów, jak „Tamte dni, tamte noce” lub „Portret kobiety w ogniu”...

Komentarze do wpisu (1)

23 sierpnia 2022

Przykładem zjawiska o którym piszesz może być w założeniu całkiem niezła farsa "Lepiej już było" wystawiana aktualnie przez Teatr Współczesny w Warszawie. Spektakl mógłby być godziwą rozrywką z odrobiną zadumy. Niestety, reżyser najwyraźniej tkwi mentalnie w zamierzchłych czasach, bo trudno inaczej wytłumaczyć fakt występowania w spektaklu postaci (zniewieściałego kucharza? kelnera?), która nie ma żadnej roli istotnej dla wątku, a jedynie stanowi pretekst do szydzenia z osób nieheteronormatywnych.

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl