Kiedy po raz pierwszy trafiłam na markę Zalo nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Byłam wręcz oczarowana całym wizerunkiem marki, który trafia prostą w sam środek mojego pastelowego serca! Wszystko to co kocham najbardziej i co sama przemycam w swoich projektach, nostalgiczne wspomnienia z dzieciństwa i cukierkowy róż ocierający się o kicz (ale ten dobry!) poczułam jakby ta marka powstała specjalnie dla mnie, albo że urodziłam się w tych czasach właśnie po to, żeby ją poznać ;)
Niestety, kiedy po raz pierwszy się z nią zetknęłam nie była dostępna w Polsce, ostudziłam więc swoje podniecenie i postanowiłam cierpliwie czekać, afirmując to, że te słodkie gadżety w końcu kiedyś trafią w moje ręce.
Szczerze nie wiem ile czasu minęło, ale pewnego dnia, zupełnie niespodziewania dostałam wiadomość od KinkyWinky z pytaniem o moje "gadżeto-marzenie". Nie musiałam zastanawiać się ani minuty. Zalo! Jak marzenia to tylko Zalo!
Ale które Zalo skoro cały ich asortyment jest absolutnie niepowtarzalny. Wybór nie był prosty, ale udało się i moje marzenia stały się rzeczywistością!
Marka Zalo aktualnie ma w swojej ofercie pięć równie pięknych kolekcji. Z czego moje ulubione to Lolita i Sweet Magic. Dostałam po jednym gadżecie z obu. Wibrujące serduszko z kolekcji Lolita które na myśl przywodzi mi moją ulubioną zabawką z lat 90 - Polly Pocket oraz klasycznego wanda z kolekcji Sweet Magic, który oczywiście kojarzy się z Sailor Moon lub innymi mangowymi „magical" bohaterkami.
Nad tym jak dopracowane są produkty marki Zalo mogłabym wywodzić się godzinami! Opakowane jak makaroniki Laduree, solidne kartoniki w piękne ilustracje które później mogą posłużyć nam nie tylko do przechowywania gadżetów. Do nich bowiem mamy dołączone satynowe woreczki w kolorze stalowej szarości z logo marki. No cukiereczki! Nawet karta gwarancyjna i instrukcje (zwłaszcza w przypadku serduszka) są dopieszczone w każdym detalu.
Lecimy dalej? Serduszko, które okazało się mniejsze niż myślałam (ale to nic, jest przez to jeszcze bardziej słodkie) zakończone jest złotym „okuciem” z łańcuszkiem i uroczą zawieszką.
Nie powinnam być zaskoczona, ale byłam, że pod odkręcanym łańcuszkiem sprytnie zostało ukryte wejście do ładowania! Przyciski również są wyjątkowe! Środkowym włączamy gadżet, wtedy zaczyna świecić lampką która również jest w kształcie serduszka - zwariowałam! Zwiększając moc trybu strzałkami po bokach lampka zaczyna migać szybciej lub wolniej w zależności od intensywności. Nie wiem czy można było to jeszcze lepiej dopracować, dla mnie bomba!
Z różdżką było podobnie, chociaż nie ma aż tak wielu szczegółów to pozytywnie zaskoczyła mnie rozwiązaniem zmiany trybów wibracji. Jest to najbardziej wygodny przełącznik ever!
Za wszystko odpowiedzialne jest małe serduszko umieszczone po środku złotego uchwytu na górze urządzenia. Wystarczy, że poruszymy nim w przód lub w tył a tryb natychmiast zmieni się na inny. Nie ma tutaj mowy o błądzeniu palcem po urządzeniu, trzymając różdżkę w dłoni przełącznik znajduje się dokładnie pod naszym kciukiem. Byłam pewna, że Zalo zachwyci mnie jakością, ale szczerze to nie spodziewałam się tak przemyślanych rozwiązań.
A i sylikon medyczny w ich przypadku obu gadżetów jest jakby bardziej „jedwabisty”
Po tych wszystkich zachwytach nad ogólnym wyglądem gadżetów w zasadzie nie musiałabym już pisać o moich odczuciach po ich użyciu :) Ale przecież nie dla wyglądu kupujemy zabawki erotyczne, prawda? ;)
Postaram się w miarę krótko. Różdżka - gadżet idealny! Różdżki w ogóle są według mnie najlepsze dla osób które szukają czegoś do stymulacji łechtaczki bez udziwnień, ale ta dodatkowo ma super rozmiar, nie jest ani za duża ani za mała, wygodna i jej moc jest dla mnie wystarczająca. Oczywiście najbardziej lubię tryb ciągły który tutaj mamy dostępny w wersji średniej i mocnej gdzie opcja „mocniejsza” jest dla mnie strzałem w 10, chociaż zakładam, że niektórzy mogliby poczuć się zawiedzeni, że nie da się już mocniej. Poza tym tutaj nawet inne tryby są dla mnie całkiem przyjemne co nie zdarza się zbyt często w przypadku innych gadżetów.
Serduszko - bardzo podobne w działaniu do różdżki tylko wyglądem dużo bardziej dyskretne oraz dużo więcej stopni intensywności w każdym z dostępnych trybów. Naprawdę to maleństwo potrafi się mocno rozruszać, a co najfajniejsze może być również sterowane zdalnie za pomocą aplikacji, co oznacza, że może to robić ktoś za nas i dla mnie to ogromna wartość dodana tego produktu, mega podniecające! Poza tym aplikacja posiada bardzo fajny tryb pod nazwą "tease" w którym sterujemy wibracjami za pomocą siły nacisku ekranu. Nie wiem czy jasno to opisałam, ale dzięki tej opcji możemy stworzyć swój unikatowy wzór wibracji <3
Podsumowując, uważam, że marka Zalo jest idealną opcją na prezent (dla kogoś lub samego siebie;) To takie guilty pleasure, które poza wspaniałym wyglądem i super jakością nie zawiedzie nas też podczas zabawy, a przyznam, że trochę się tego obawiałam. Założyła, że marka skupiając się na detalach pominie to co najważniejsze czyli przyjemność jaką powinny nieść gadżety erotyczne. Na szczęście nic bardziej mylnego, ja dawno nie byłam tak czymś ukontentowana i z czystym sumieniem gorąco polecam!
***
Poza tym aż do 29 lutego 2020 serduszko możecie kupić na KinkyWinky z 7% zniżką używając naszego hasła: GWPZIMA
Łączy sie z 5% rabatu za zapis do newlettera czyli w sumie aż 12% zniżki
Działa na zamówienie opłacone z góry i oczywiście również na inne produkty. Kupcie komuś lub sobie wyjątkowy prezent <3